Naszym celem był klasztor Mont Serrat. Po dojechaniu do stacji Mont Serrat ujrzeliśmy malownicze góry piaskowca, na których szczycie ukazała się nam budowla klasztoru. Po 5 minutach oczekiwania wsiedliśmy do kolejki górskiej, która to zabrała nas na sam szczyt. Podróż minęła nam szybko, towarzyszyły widoki wprost do nie opisania. Wjeżdżaliśmy coraz wyżej i coraz to nowe miejsca wyłaniały się po prawej stronie.

Na szczycie wysłuchaliśmy krótkiej historii klasztoru oraz dowiedzieliśmy się, że łączy się on z klasztorem w Częstochowie, choćby przez to, iż Matka Boża z Mont Serrat ma czarną karnację. Weszliśmy do kościoła i ujrzeliśmy piękny ołtarz, nad którym znajdowała się figurka Maryi. Aby ją zobaczyć musieliśmy stać ok. 30 minut w kolejce.

Po wizycie u Matki Bożej udaliśmy się na obiad i chwilę ogrzania, bowiem klasztor znajduje się 1000 metrów n.p.m. i temperatura wynosiła tylko + 12 stopni.

Po obiedzie i zakupach w sklepie z pamiątkami udaliśmy się jeszcze wyżej na wędrówkę szlakami górskimi. Zobaczyliśmy kaplicę pustelniczą i taras widokowy, z którego widok rozciągał się na dziesiątki kilometrów w dal. 

Kiedy wróciliśmy do Barcelony mięliśmy w planach krótki spacer po zmroku, jednak przywitał nas tu lekki deszcz. Dlatego też wsiedliśmy do metra i udaliśmy się na kolację do naszego hostelu.

Czas na zapowiedzianą niespodziankę :) Dzisiejszego wieczoru uczniowie klas trzecich gimazjum w ramach otwartej lekcji historii, podczas której badano obszar ewaluacji wiedzy uczniów poprzez testowanie. Uczniowie napisali kartkówkę z okresu średniowiecza w ramach powtórek i przygotowań do egzaminy gimnazjalnego. Poszło im dobrze, bo głównymi ocenami były czwórki.

Jutro przedostatni dzień w Hiszpanii. Przed nami morze i nie tylko ...