Neapol 2015
Dzień 3 - U wrót piekła
Dnia trzeciego pogoda była wyjątkowo kapryśna. Z nieba czasami sączył się delikatny kapuśniaczek, ale nie przeszkodziło to w realizacji naszych planów.
Korzystając z usług zaprzyjaźnionej już z nami kolei postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę i odwiedzić jeden z największych wulkanów na świecie. Dla niewtajemniczonych wypada napisać iż nie chodzi tu wcale o Wezuwiusza, a o Campi Flegrei. Ów wulkan to jeden z tak zwanych wulkanów gigantów, którego kaldera główna (czyli inaczej krater) ma 13 km średnicy i składa się z kilku mniejszych kalder. My postanowiliśmy zwiedzić jedną z nich, a mianowicie Solfatarę. Do ostatniego wybuchu doszło 40 000 lat temu, po której to w nie wyjaśnionych okolicznościach zginął Neandertalczyk, a temperatura Ziemi spadła o ok. 1-2 stopnie Celsjusza.
Solfatara to geograficznie mówiąc to wyrwa w ziemi z której wydobywają się opary o temperaturze od 100 do 300 stopni Celsjusza.
Po wulkanie przyszła pora na odwiedzenie cmentarza Fontanelle, który do dziś zachował swój sakralny charakter. W miejscu tym od setek lat gromadzono kości i czaszki nie mieszczące się w kościołach neapolitańskich. Te ostatnie zaczęły być nawet „adoptowane”, to znaczy mieszkańcy Neapolu opiekowali się nimi w zamian za wstawiennictwo u Najwyższego. Odwiedzenie cmentarza było też wstępem do kolejnego dnia naszej wędrówki, ale o tym w następnym odcinku.