Publikacje

Publikacje 20 grudnia 2012 wyświetleń: 3321

JAK OBCHODZIĆ SIĘ ZE ŚWIĄTECZNYM KARPIEM

autor: Katarzyna Kowalska

Święta Bożego Narodzenia to czas spokoju, wybaczania, prezentów, rozmów i obficie zastawionych stołów, na których najważniejszy jest ON – karp, łakomy kąsek i zmora wszystkich pradziadków, dziadków, ojców, synów i wszystkich kolejnych męskich pokoleń.
Wszystko zaczyna się od szału przedświątecznych zakupów. Kobiety dążą do tego, by wszystkie ich potrawy były idealne, najlepsze, wyśmienite, bo inaczej święta nie będą udane. Karp, jako król stołu, musi wywoływać zachwyt domowników i zazdrość zaproszonych gości. Powszechnie wiadomo jednak, że przyrządzenie idealnej potrawy wymaga świeżych składników.

„Kochanie, karpia w tym roku kupimy żywego”. Oczy żony, zazwyczaj łagodne i piękne, stają się stanowcze i zdecydowane. Strach jaki wywołuje jej wzrok, zmusza męża do szybkiego wykonywania poleceń. Wyrok zapadł. Karp już za godzinę pływa w wannie.

            I tu zaczynają się „schody”. Karp okupuje łazienkę, a rodzina nie ma gdzie się wykąpać. Nie ma czasu na zastanawianie się, zwierzę trzeba najpierw złapać, później zakończyć jego żywot i przygotować do smażenia. Łapanie karpia zazwyczaj kończy się zmasakrowaną łazienką, porozrzucanymi szczoteczkami do zębów, czasem zapchaną muszlą klozetową. Po 30 minutach walki mąż zaczyna nucić słowa piosenki:

Krok po kroku, krok po kroczku,
najpiękniejszy w całym roczku[…]
Może prądem skurczybyka,
Co spod noża wciąż umyka?

            Jednak po jakimś czasie karp się uspokaja, jakby godził się ze swoim losem (a może brak mu powietrza?). Leży na desce z nożem przy skrzelach i czeka na wykonanie wyroku. W tym momencie męskie serce, zawsze jak z kamienia, niewzruszone, silne, bohaterskie… pęka. Bo jak można zabić stworzenie, które niczym nie zawiniło? Wszak to nie karpia wina, że stał się tradycyjną bożonarodzeniową potrawą. To kobieca ambicja zabija co roku tak wiele ryb. I znów do głowy przychodzą słowa piosenki:

Nie zabiję karpia - trudno,
W galarecie zimno ma,
Kulinarnie będzie nudno,
Śnieg już spadł i zima trwa[…]
Karp przebywa w naszej wannie
Już od roku, taki zuch,
Jest kochany, rośnie ładnie,
Pięknie pływa, je za dwóch.
I tak oto mili Państwo
Dożywotnio karp się ma,
Niczym słodki pączek w maśle
I nieprawdą prawda ta.

„Kochanie! Jak tam nasz karp?” – krzyczy żona. Piosenka milknie, nóż niczym gilotyna spada w dół.

Tak oto kończy się krótki żywot karpia - „złotej rybki w polskim budżecie”. Pozostaje po nim jedynie łuska w portfelu – tak na szczęście.

aktualizowano: 2012-12-20
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: